Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Śledztwo jest niepotrzebne

Treść

Bydgoska prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie incydentu z udziałem Włodzimierza Olewnika, ojca zamordowanego Krzysztofa. Jak twierdzą śledczy, na początku września, po zapoznaniu się z tajnymi materiałami dotyczącymi postępowania w sprawie uprowadzenia i zamordowania jego syna, Włodzimierz Olewnik miał znieważyć jednego z prokuratorów. Według nieoficjalnych informacji, do których dotarliśmy, materiały, które wywołały tak silne wzburzenie Włodzimierza Olewnika, wskazywały jasno: gdyby nie zaniedbania prokuratury i policji jego syn nadal by żył. - W piątek wpłynęło do nas pisemne polecenie zajęcia się tą sprawą, a we wtorek zapadła formalna decyzja o wszczęciu śledztwa. Zbadamy, czy doszło do znieważenia funkcjonariusza publicznego - ujawnił wczoraj prokurator Jan Bednarek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy. Do incydentu z udziałem Włodzimierza Olewnika miało dojść we wrześniu, w kancelarii tajnej mieszczącego się w Sopocie biura Prokuratury Krajowej. Mężczyzna wraz ze swym pełnomocnikiem przeglądał tam akta śledztwa w sprawie porwania i zabójstwa swego syna. - To nie jest tajemnicą, że pan Włodzimierz Olewnik był w stanie bardzo silnego wzburzenia. Jeszcze nigdy nie widziałem go będącego pod wpływem tak wielkich emocji - mówi mecenas Ireneusz Wilk, pełnomocnik rodziny. Sprawy nie chciał komentować szef sopockiego biura Prokuratury Krajowej w Sopocie prokurator Zbigniew Niemczyk, tłumacząc, że w tej sprawie może być przesłuchany w charakterze świadka. W dniu, w którym miało dojść do incydentu, Olewnikowi udostępniono szczególnie istotne materiały zgromadzone w kancelarii tajnej. Z ich analizy wynikało niezbicie, że gdyby nie marazm prokuratury i policji w pierwszych tygodniach śledztwa, Krzysztofa Olewnika prawdopodobnie udałoby się uratować. Te fakty oraz arogancja i bezczynność prokuratury, która nie ma wielkich osiągnięć w postępowaniu dotyczącym nieprawidłowości we wcześniejszych działaniach śledczych, nie podjęła również żadnych działań zmierzających do ustalenia inicjatorów działań urzędów skarbowych wobec rodziny Olewników mających zastraszyć i zniechęcić ją do dalszych działań wyjaśniających okoliczności śmierci Krzysztofa, przelały czarę goryczy Włodzimierza Olewnika. - Wyrażamy ubolewanie, że do tego śledztwa wobec pana Olewnika doszło, można było całą sprawę wyjaśnić w ramach czynności sprawdzających. Rozumiemy zasadę legalizmu, rozumiemy, że jest tryb, który służy wyjaśnieniu tego zdarzenia, ale też trzeba mieć świadomość, że dokonuje się tu pewien wybór między nakazem prawa a postawą człowieka skrzywdzonego. Ważne jest, by pamiętać o kontekście zachowań, o języku relacji i spokoju, o zwyczajnym podejściu do człowieka - mówi mecenas Wilk. Tymczasem cała sprawa była wczoraj szeroko komentowana na internetowych forach dyskusyjnych. Wśród internautów przeważała opinia, że tak zdecydowane działania prokuratury, jednak nie w sprawie wyjaśnienia zaniedbań w postępowaniu dotyczącym śmierci Krzysztofa, ale wobec Włodzimierza Olewnika, to zemsta prokuratorów za bardzo krytyczną ocenę Olewnika na łamach mediów. - Nie chciałbym się do tego ustosunkowywać. Mam nadzieję, że wszystkim czynnościom prokuratury towarzyszą wyłącznie przesłanki merytoryczne, a żadne inne nie wchodzą w grę - mówi mecenas Ireneusz Wilk. Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2008-10-08

Autor: wa